niedziela, 26 stycznia 2014

K-POP z MAMUSIĄ


Ohayou~~ ^____^
Dziś pierwsza notka, która będzie zawierć opinie na temat piosenek z k-popu według mojej mamy ;3

Myślałam, że będzie trudno ją na to namówić, ale zadziwiająco poszło bardzo łatwo i szybko.
Wiem, że moja mama nie przepada za rapem, więc żadnych takich piosenek nie puściłam i nie będę puszczać, bo wiem, że na pewno jej się to nie spodoba.

Wybrałam już parę piosenek, bodajże 14, które będę jej puszczać co jakiś czas (po dwie). Wczoraj jako pierwsze do oceny wpadły dwie posenki autorstwa EXO (๑>ᴗ<๑)

 

Oczywiście nie spodziewałam się żadnych dłuższych wypowiedzi, jakie byłyby to w moim przypadku, ale i tak byłam mile zaskoczona. 
Słuchała uważnie, jej twarz nie wyrażała żadnego zdenerwowania, obojętności czy innych negatywnych rzeczy, była po prostu wsłuchana.

Gdy nadszedł koniec powiedziała krótko:
"Ładna piosenka i melodia. Spodobała mi się bardziej, ale ten rap..."
Później dodała, że jakby wiedziała o czym śpiewają, to też byłoby lepiej. Tutaj troszkę z nią porozmawiałam, gdyż byłam ciekawa ile piosenek angielskich, których słucha, zna tekst w języku polskim.
Odpowiedzią nie byłam zaskoczona x3 


 

Tutaj już pokazałam jej przetłumaczony tekst i włączyłam (bez teledysku). Również byłam zdumiona zachowaniem mamy, gdyż w którymś momencie zaczęła się nawet kołysać. Zauważyłam, że była jeszcze bardziej skupiona niż przy poprzedniej. Co było naprawdę miłe.
Piosenka się zakończyła, a jej komentarz brzmiał tak:
"Podoba mi się bardziej niż pierwsza. Ma bardzo ładne brzmienie i ogółem jest wzruszająca. "
Po chwili przerwy.
"Ładna, naprawdę ładna."

W duchu wiwatowałam ☆*:.。. o(≧▽≦)o .。.:*☆.

YEHET!

Zanim włączyłam jej piosenki myślałam, że badzie mówić coś w stylu "wyłącz mi to ich jęczenie"...czy coś w tym stylu, ale jak widać tak nie było. Później chodziłam po domu uśmiechnięta jak idiotka....
Dla mnie było to coś nowego, gdyż po pierwszym pokazaniu mojej mamie teledysków, nie było tak różowo...a  teraz całkowicie inna reakcja ( myślę, że spodobał się jej głos Chena ><)

Na samym końcu spytałam czy byłaby wstanie posłuchać tych piosenek więcej niż dwa razy. Odpowiedziała, że spokojnie mogłaby posłuchać tej drugiej piosenki kilkakrotnie. 

 ***
Myślę, że to wszystko ^^ 
Macie może jakieś propozycje piosenek jakie mogłabym puścić mojej mamie?
Mam parę z SHINee i jeszcze dwie/ trzy z EXO.

A Wy włączacie swoim rodzicom/ rodzeństwu kpop?

czwartek, 23 stycznia 2014

MANGI -aktualizacja


Ostatnio, czyli za pierwszym razem, moją kolekcję mang ukazałam w 2012 roku. Co prawda dużo od tamtego czasu się nie zmieniło, ale coś tam mi przybyło ><
Łącznie mam 33 mangi z czego 12 jest nowych.
                                                         

Zakupiłam 2 magi yaoi - 'Liberty Liberty' oraz 'Ty i ja etc.'
Powiem tak, czekam na mangę, która w końcu zadowoli mnie w pełni, czegoś w tych już wydanych mi po prostu brakuje- nie mówię, że są złe, ale jednak...
W czerwcu zostanie wydana manga "Seven Days", którą już kilka razy czytała, ale spodobała mi się na tyle, że na pewno ją kupię (tak szczerze, to ją kocham ;;, Ja już chcę ją mieć !!). Ekhem.

Dokupiłam 3 tomy "Alicji w krainie serc" i jestem zadowolona ^^ Manga  zawiera w sobie wiele śmiesznych momentów, ma ładną kreskę i ciekawe zakończanie. Nic dodać nic ująć.


Siedem tomów "Vassalord"!
Nie byłam przekonana do taj mangi w żaden sposób, gdyż widziałam w empiku pierwszy tom i zaglądając do środka nic nie przykuło mojej uwagi- nawet kreska. Z czasem, gdy został wydany trzeci tom, wszystko się zmieniło, do tego stopnia, że kupiłam wszystkie tomy^^ ( szczerze, to do końca nie rozumiem fabuły, ale i tak uwielbiam~)


okładki *___*

Chciałabym kupić wszystkie wydane tomy Kuroshitsuji i Soul Eater, a dodatkowo Karneval... ale zanim to nastąpi, to minie sporo czasu. Trudno mi kupować zarówno albumy i mangi czy inne rzeczy ;; Zawsze muszę z czegoś zrezygnować :c To tak bardzo boli.

Z tych wszystkich kupionych mang jestem najbardziej zadowolona z "Vassalord", mimo tych pierwszych złych myśli, okazała się najlepsza ☆*・゜゚・*\(^O^)/*・゜゚・*☆ 
Szkoda tylko, że mangi mają taką a nie inną cenę ;;

A Wy często kupujecie mangi?

wtorek, 21 stycznia 2014

♥ FERIE ♥

 Od paru dni trwa u mnie piękny okres zwany feriami. W życiu jeszcze nie czekałam z taką niecierpliwością na ten czas (nigdy bym nie pomyślała, że w liceum będzie aż tyle nauki ;;  ach.. nie ceniło się tak bardzo tego czasu wolnego, jak było się w gimnazjum :c)

Pogoda styczniowa....
"Ach, jaka piękna jesień tej zimy~~"  -Rima.
Tak, tak jest pięknie słonecznie, a zarazem brzydko i ponuro, mimo to wolę taką pogodę niż bycie usypanym śniegiem po pachy, jak to jest zazwyczaj w mojej miejscowości ;3


 ***

Gdy pisałam kolejny rozdział "Ulegnij mój aniołku", to w trakcie wena poszła się paść i zaczęłam rysować... i co wyszło? :
Pierwotnie miał być to Luhan..   .__.


 Właśnie ogarniam mój żywot ludzki i stwierdziłam, że zrobię coś takiego, że w jakiś dzień będę puszczać mojej mamie piosenki koreańskie lub japońskie, zapisując jej słowa oceny, które będę umieszczać tutaj (nie zdziwić się, jeśli początkowo będzie samo Exo ><).

Macie jakieś propozycje piosenek jakie mogłabym jej puścić? (lubi Elvisa Presleya i piosenkę Dream girl - Shinee x3) -te posty mogą być zarazem śmieszne i przerażające, a nawet zanudzające, ale cóż... coś tu musi się dziać ><

Zamierzam jutro umieść aktualizację moich mang.
Ludzie! To już czwarty post w tym miesiącu o.o Woww sama jestem zaskoczona.... a tym bardziej, że ktoś czyta te bzdety, jakie tu wypisuje x3
Ahh... Najwięcej wejść na blogu mają posty z cyklu "Co sądzę o...", więc jeśli macie jakieś propozycje, to jestem na nie otwarta (ノ´ヮ´)ノ*:・゚✧

Dobra, dobra... zanudzam... wiem, wiem... idę cieszyć się feriami  O(≧∇≦)O

 .
.
.
.
 

niedziela, 12 stycznia 2014

EXO - XOXO Repackage


Jak zwykle... Opóźniona notka -.- Album w sumie kupiłam w sierpniu i troszkę czasu od tego dnia minęło... w między czasie wyszedł nawet nowy album, ale to taki szczegół ^^"
Taa...

Do rzeczy ^^ Kupiłam obydwie wersje, gdyż po prostu tak chciałam >< Nie mam wytłumaczenia...
Jednak długo się nad tym zastanawiałam, ponieważ album różni się tylko językiem i większością zdjęć i w sumie to wystarczyłaby jedna wersja, ale wyszło jak wyszło...


Piosenki z pierwszej wersji również są na tej, doszły jednak 3 nowe:
1. Growl
2. XOXO
3. Lucky

Jeśli chodzi o wygląd zewnętrzny i wewnętrzny, to uważam, że jest genialny i troszkę lepszy od pierwszej wersji albumu. Jest o wiele grubszy, jest więcej zdjęć i w ogóle uh i ah ><

Photocarty! Marzyłam o pierwszej wersji ( w garniturach): Kaia i Kyungsoo albo Sehuna albo Baekhyuna i Chanyeola... mógłbyć również Lay i Luhan... chociaż później stwierdziłam, że kogo bym dostała byłabym szczęśliwa ( ale chciałam w garniturach ><!)
A co dostałam:

I tak je kocham~~

Hmmm...moje ulubione zdjęcia z albumu ><

*________*

Albumy kupiłam na ebayu za ok. 150 zł (w tym przesyłka).
Zrezygnowałam z plakatów, gdyż po pierwsze nie miałabym gdzie je powiesić, a po drugie nie podobają mi się aż tak bardzo ;; 

W sumie to chyba tyle...
Wiem na pewno, że albumów do Mircles in december nie zakupię... oszczędzam na inne "pierdołki" m.in. bluza z WOLF, pierścionek z imieniem i datą, któregoś członka oraz photobooka Sehuna, Chanyaola, Kaisoo lub Hunhan ( chcę wszystkie, ale kazdy wie, że to groszy nie kosztuje ;; buu ;<)
I może w końcu zacznę kolekcjonować coś poza EXO np. z B.A.P... chciałabym ><

Polecam gorąco Repackage :3

niedziela, 5 stycznia 2014

Życie idoli.


Zabrało mnie na takie myślenie po śledzeniu niektórych stron fanowskich, gdzie co chwilę pojawiały się posty zawierające informacje o naszych idolach. Można by było pomyśleć, że taka sławna osoba ma super życie. Pewnie dużo zarabia, jest znana na całym świecie, występuję na scenie, uczestniczy w różnych wywiadach, reklamach itp. Kto by tak nie chciał?
Spotykam osoby, które za wszelką cenę chcą mieć takie cudowne życie, ale czy na pewno jest ono takie fajne?

Mówię tu głownie o koreańskich zespołach, które nie są aż tak bardzo znane w innych krajach a pracują bardzo ciężko.
Prawie codziennie sprawdzam co tam nowego u EXO.. i co widzę? Nowe zdjęcia, nowe występy, nowe piosenki i wiele innych rzeczy. Niby wszystko fajnie, ale jakby się tak bliżej temu przyjrzeć, to czy oni w ogóle odpoczywają?  Codziennie mają harmonogram, a tu przecież muszą nauczyć się tańczyć, poćwiczyć śpiew, nagrać piosenkę i to jeszcze nie wiadomo ile razy. Jeżdżą z kraju do kraju, z miasta do miasta, z sesji zdjęciowej na jakiś pokaz...
Osobiście od samego wyobrażania sobie tego jest mi słabo, a już boję się pomyśleć jak oni się czują ;;

Szperając po internecie trafiłam na filmik, na którym jest występ f(x), wszystko pięknie, ładnie do puki Krystal nie zemdlała:


Widać było, że tańczy troszkę mniej energicznie ( ale i tak dzielnie ;;)

Można również zauważyć, że nasi (niektórzy) idole są wychudzeni. Pewnie nie mają czasu na jedzenie albo po prostu muszą trzymać dietę.

A co z ich zdrowiem? Czytałam gdzieś, ze Leeteuk cierpi na depresję ( w sumie to chyba każda gwiazda może na to chorować przez taki wykańczający harmonogram ;;).
Poza tym są niebezpieczne zdarzenia na lotniskach czy innych miejscach, gdzie fani otaczają ich ze wszystkich stron, ochroniarze sobie nie dają rady (powinni dać kurde jakiś goryli, a nie jakiś małych kurdupelków, za przeproszeniem, którzy nic nie zdziałają ><!!). Pamiętam jak kiedyś ludzie popchali na coś Kaia, który później miał ranną nogę, albo jak Luhan przez tłum znalazł się na ziemi...
Macają ich, targają nimi jakby to były zabawki, a do tego krzyczą wniebogłosy ( przecież każdy z nas ma uszy i chce z nich spokojnie korzystać !).

masakra, nawet ich znaleźć nie mogłam o.o

Jak już mówię o fanach... Sasaengi... taaa... czyli, nie powiem kto, bo nie chcę brzydko mówić... Innymi słowy psychofani, które są chyba w stanie zrobić wszystko.
Gdy już nasze gwiazdy mają czas wolny, to może chcą spędzić ten czas wychodząc na miasto, do kina czy zakupy, ale co? Znajdą się tacy, którzy 24/7 śledzą ich i nie dadzą im choć na chwilę spokoju. No rozumiem, można się ucieszyć jak tu nagle się spotka kogoś znanego, ale to nie oznacza, ze trzeba za nim łazić i prosić o autografy czy inne rzeczy no ludzie.. ja tego nie ogarniam ><  
Sasaengi włamują się nawet do ich dormów, kradną im rzeczy, a nawet okaleczają się np. wpisując ich imiona na rękach...
W jednym z wywiadów Joon z MBLAQ, opowiadał jak mieli próbę taneczną i wyszedł do łazienki, gdzie spotkał fanki a kamami i aparatami... (aż mi czasem... baa.. zawsze mi jest wstyd po takich przykrych zdarzaniach ;;).
Ich życie prywatne jest poranione, nie są nawet w stanie spotkać przyjaciół, a co najważniejsze rodziny.

 
W pewnym momencie sama zadałam sobie pytanie : "Czy im takie życie się jeszcze nie znudziło?", bo przecież codziennie robią praktycznie to samo. Ich pasja -taniec, śpiew, rap..., mogła się stać tylko monotonną czynnością, pracą, którą trzeba wykonywać, bo inaczej się nie zarobi albo nie zadowoli ludzi.

Ponad to muszą robić, to co ktoś im każe np. ma jakiś mężczyzna wystąpić w stroju kobiety, w miniówce, szpilkach i peruce, ktoś się może zgodzić, a ktoś nie, ale niestety nie ma nic do gadania. Tak samo jest z farbowaniem włosów. Czytałam parę wpisów, gdzie gwiazdy były naprawdę niezadowolene z koloru ich włosów (jeden jakie znalazłam był o  dziewczynie z t-ara, której imienia nie pamiętam, mająca różowe włosy i niezadowoloną minę na zdjęciu, a pod nim szczery wpis). Robienie "słodkich momentów" (aegyo) może być również dla nich wkurzające, żenujące... w prawdzie znienawidzone.

Niektórych rzeczy można się tylko domyślać, ale większość można zauważyć. Idole mają ciężkie i trudne życie. Zmagają się z rożnymi rzeczami, ale mimo to zawsze się kamuflują i uśmiechają.  
Mam nadzieję, że w końcu sasaengi zrozumieją, że gwiazdy to tez to ludzie i potrzebują chwili spokoju i tej przestrzeni prywatnej.
A im chyba jedynie co życzyć to wytrwałości. My będziemy ich wielbić, wspierać i cieszyć się ich szczęściem *____*  Jednak zanim takie coś nastąpi, o ile nastąpi, to minie duży okres czasu -.- 

 Ja tu tylko piszę o tych negatywnych rzeczach, co nie oznacza, że tylko takie są >< Może o tych lepszych i milisz napiszę w kolejnym poście ;3

sobota, 4 stycznia 2014

PRZYRZEKAM

"Przyrzekam"- opowiadanie, które zajęło II miejsce w konkursie, autorswa Minyoung. Historia bardzo przypadła mi gustu :D (i znowu się pewnie popłaczę ;;)
Autorka zaleca włączenie podczas czytania swojej ulubionej smutnej piosenki. Poleca Lee Hi - Dream (nie słuchałam nigdy wcześniej tej piosenki ani tej wokalistki, ale jest ona naprawdę śliczna *.*)

BLOG:  AZJATOHOLICY

Gratuluję zwyciężywszy i zapraszam do czytania :3

"Przyrzekam"

2 listopada

Odpychałem od siebie dręczące mnie od dłuższego czasu myśli. Pragnąłem tego. Wciąż powtarzałem sobie, że jestem pewien swojej decyzji i nikt nie może wpłynąć na zmianę tego postanowienia. Nawet ON.

Zarzuciłem kaptur granatowej bluzy na czuprynę brązowych kosmyków, by uchronić je przed deszczem, którego zimne krople natarczywie próbowały wedrzeć się pod wilgotne już ubranie. Włączyłem MP3, wetknąłem słuchawki w uszy i przymknąwszy powieki, wsłuchałem się w słowa melancholijnego utworu.

Niebiosa płaczą.
Przyglądam się,
Łapiąc łzy w swoje ręce

Po chwili otworzyłem oczy, by pozwolić im dostrzec położony w oddali klif, ukryty pośród pełnych tajemnicy i mroku drzew. Miały być one jedynymi świadkami tego, co wkrótce nastąpi. A musiałem to uczynić.

*** 

21 października
Wpatrywali się we mnie. Mimo iż byłem zwrócony tyłem do nich, czułem na sobie ich badawcze spojrzenie, które śledziło każde moje posunięcie. Starałem się nie myśleć o tym, że w ciągu ostatnich dni szkoła wręcz huczała od rozpowszechnianych wokoło plotek, które niekiedy ewidentnie mijały się z prawdą. Niektóre zasłyszane przeze mnie wersje opisywały śmierć Louisa jako samobójstwo lub morderstwo. Młodzież wierzyła we wszystkie te brednie, okazując się tym niezmiernie lekkomyślna. Jedyną osobą, która znała prawdziwy przebieg tej przykrej okoliczności, byłem ja, Jung Daehyun - dziewiętnastoletni uczeń collegu w Swanage.

Czy musisz sprawiać, że czuję się,
Jakby nic ze mnie nie zostało? 

Ukryłem się w cieniu potężnego drzewa, przy którym postawiono ławkę, niegdyś słynącą ze swego uroku i piękna. Dziś niestety służyła jedynie za worek treningowy dla najstarszych uczniów, którzy odnaleźli przyjemność w demolowaniu pomalowanego na brąz drewna. Zacisnąłem mocno powieki w nadziei, że, kiedy je otworzę, znajdę się w miejscu pozbawionym zmartwień i poczucia winy. Twarze większości otaczających mnie na co dzień ludzi, teraz zapewne stojących na korytarzu i ze znużeniem wyczekujących kolejnej lekcji, wyrażały niezliczoną ilość emocji w momencie, kiedy znajdowałem się w pobliżu. Niektórzy mi współczuli; inni spoglądali na mnie z pogardą, by po chwili wypowiedzieć słowa, które niemiłosiernie bombardowały moje uszy.

"To przez ciebie Louis nie żyje."

Moje czekoladowej barwy tęczówki wypełniły się słonymi łzami, które już po chwili wyżłobiły ścieżkę na zaróżowionych policzkach. Nie chciałem znowu płakać. Czynność ta stała się nieodłącznym towarzyszem koszmarów, uparcie nawiedzających mój umysł każdej nocy. Czułem, że staję się słaby, pozbawiony życia, niczym skazany podążający na stryczek. Ale nie potrafiłem pozbyć się myśli, że moi rówieśnicy mieli rację. Czy naprawdę to ja byłem sprawcą tej śmierci?

- Gdybyś dotrzymał słowa, to by się tak nie skończyło, Louis - wyszeptałem, błagając o jakąkolwiek odpowiedź. Musiało minąć kilka minut, zanim zrozumiałem, że już nigdy nie usłyszę żadnych wyznań miłosnych wydobywających się z ust osoby, którą tak bardzo kochałem.

Ukryłem twarz w dłoniach, by stłumić rozpaczliwe jęki. Nie powstrzymywałem już łez.

***
26 października

- Wróciłem. - Mój niski głos poniósł się echem po mieszkaniu, do którego właśnie wkroczyłem. Odpowiedziała mi dobrze znana cisza. Westchnąłem i ruszyłem w kierunku salonu, by przywitać się z matką. Przykucnąłem przed fotelem, na którym siedziała, po czym ująłem jej delikatną dłoń. Kobieta jednak nie zareagowała na ten gest, tylko z szeroko otwartymi oczami spoglądała za okno.

Nie pamiętam już, kiedy jej wzrok choć raz spotkał się z moim. Odkąd mój ojciec umarł, w nasze relacje wdarła się pustka, mama wpadła w depresję i od dwóch lat nie wydobyła z siebie ani jednego słowa. Cierpiała, podobnie jak ja, a ja nic nie mogłem na to poradzić. Stałem się obserwatorem, powoli izolowałem się od otoczenia, nie zdając sobie sprawy, że tym sposobem pogrążam się w jeszcze większej melancholii.

Ona nie widziała moich oczu opuchniętych od płaczu, nie przytulała mnie, kiedy koszmar owładnął moim umysłem. Nie miałem nikogo, kto by mnie pocieszył, podał pomocną dłoń i sprawił, że wreszcie zacząłbym się uśmiechać. Może gdyby nie ta niemoc, nigdy nie podjąłbym decyzji, którą wkrótce miałem zamiar spełnić.

Wszystkie moje okna są zbite,
Jednak ja wciąż stoję na nogach.

Oparty tyłem głowy o ścianę swojego pokoju, lewą ręką starłem słone krople pozostawiające bolesne znamiona na mojej twarzy. Wyciągnąłem dłoń w kierunku szuflady, z której po chwili wydobyłem niedużych rozmiarów żyletkę. Bez zastanowienia pociągnąłem ostrzem wzdłuż prawego nadgarstka, powodując tym samym pieczenie w miejscu, gdzie powstała głęboka rana. Przyzwyczaiłem się do bólu - nie dawał mi on już tak dużej satysfakcji, jak za pierwszym razem. Mimo to, nie zrezygnowałem z samookaleczania się, gdyż jedynie to umacniało mnie w przekonaniu, że jeszcze cokolwiek czuję.

Zaśmiałem się gorzko, przywołując w głowie obraz Louisa - jego czarne, krótko przystrzyżone włosy, zielone oczy, wpatrujące się w moją osobę, oraz malinowe usta, które niegdyś namiętnie całowały moje.

- Cholernie mi ciebie brakuje - powiedziałem w momencie, gdy łzy wypełniły moje tęczówki. Przymknąłem oczy, a bicie mojego serca przyspieszyło. - Tak bardzo mi przykro... - nie dokończyłem. Nie potrafiłem opanować mojego drżącego ciała, ani powstrzymać dreszczy, nasilających się w okolicy kręgosłupa. By się uspokoić, głośno zaczerpnąłem powietrza, zmieszanego z metalicznym zapachem krwi.

Czy czujesz się lepiej,
Widząc mnie krwawiącego? 

- Przestań.


Otworzyłem szeroko oczy ze zdumienia. Bez zastanowienia począłem szukać wzrokiem osoby, która przed chwilą się odezwała. Jednak już po chwili okazało się, że nikogo przy mnie nie było. W takim razie dlaczego właśnie usłyszałem głos Louisa?

Zwariowałem. Z przykrością stwierdziłem, że musiałem mieć halucynacje. Kilka dni wcześniej również czułem obecność mojego ukochanego, co niestety było tylko przywidzeniem. Doskonale zdawałem sobie sprawę z tego, co to oznaczało - było ze mną coraz gorzej, mój umysł rejestrował sygnały, które w rzeczywistości nie miały nigdy miejsca.

- Obiecałeś mi coś, pamiętasz? - skierowałem swoje pytanie w otaczającą mnie przestrzeń. - Okłamałeś mnie. Jesteś łgarzem. - Kolejne trzy szramy pojawiły się na mojej ręce. Jedyne, czego teraz pragnąłem, było zadanie sobie bólu aż do utraty przytomności. Uratowałoby mnie to przed dalszym wrażeniem, że Everdeen żyje i stoi tuż koło mnie.

- Przepraszam.

Dźwięk tego słowa bezlitośnie przeszył moje wątłe ciało, więc zakryłem uszy dłońmi. Błagałem Boga, by wysłuchał moich próśb i przyniósł upragnione ukojenie.

- Zostaw mnie w spokoju! - krzyknąłem. Zacisnąłem dłonie w pięści, a następnie starłem zdrową ręką łzy okalające moje blade policzki. Nie rozumiałem, dlaczego los ukarał mnie właśnie w taki sposób.

-Czym sobie na to zasłużyłem? - załkałem. Nie usłyszałem niestety nic, oprócz ciszy.

***

8 października

Wtuliłem się w szyję Louisa, nie przejmując się tym, że ciemne kosmyki jego czupryny drażniły moją skórę. Napawałem się ciepłem bijącym od chłopaka i subtelną wonią męskich perfum. Po chwili przekrzywiłem głowę, by móc spojrzeć w jego oczy. Od razu zauważyłem, że coś go frustrowało.

- Coś się stało?
Eveerden przebiegł wzrokiem po mojej twarzy, po czym przełknął głośno ślinę.

- Musimy porozmawiać. - Odparł i bez wcześniejszego uprzedzenia uwolnił się z mojego uścisku. Wstał, podszedł do stolika oddalonego o kilka metrów i podał mi plik kartek. Pobieżnie przejrzałem je, nie ukrywając zdziwienia.

- Przyjęli cię. - Po raz kolejny przeczytałem napis widniejący u góry strony: " University of Cambridge". Podenerwowany przygryzłem dolną wargę. Lou nie miał odwagi na mnie spojrzeć, więc wbił wzrok w torbę podróżną stojącą w kącie pokoju. Dopiero wtedy zwróciłem uwagę na to, że należy ona do chłopaka.

- Umówiliśmy się przecież, że będziesz się uczyć w lokalnej szkole. Dobrze wiesz, że jeśli wyjedziesz do Londynu, nie będziemy mogli się widywać. Ustalaliśmy to - mocniej zaakcentowałem ostatnie słowa, na co dwudziestolatek odwrócił się w moją stronę, ze stresu skubiąc skórki u paznokci. Niepewnie podniosłem się z kanapy i zrobiłem krok w jego stronę.

- Ojciec dowiedział się o tym, że odrzuciłem wszystkie propozycje z dobrych uczelni. Daehyun, ja naprawdę chciałem z tobą zostać, ale... - umilkł na chwilę. - ...On powiedział, że, jeśli nie pójdę na studia w Londynie, zabroni mi się z tobą widywać. - Jego oczy zaszkliły się.

Tata Louisa był homofobem. Wstydził się swojego syna tylko i wyłącznie z powodu jego odmienności. Nie ukrywał przed nami tego, że nie tolerował naszego związku i próbował nas za wszelką cenę rozdzielić. Widocznie wykorzystał sytuację i rozkazał mu wyjechać do Uniwersytetu Cambridge, by nie przyprawiać sobie kolejnej plamy na honorze.

- Czyli to już koniec? - wyparowałem, czując, jak moje serce ogarnia wściekłość. Nie mogłem pozwolić Louisowi odejść, za bardzo go kochałem.

- Nie chciałem cię skrzywdzić. Ale wygląda na to, że na dłuższy czas stracimy ze sobą kontakt. Jutro wyjeżdżam... - zniżył głos do szeptu przy ostatnim zdaniu.
Poczułem nieprzyjemny i zarazem niepokojący ucisk w klatce piersiowej. Nie wiedziałem, co powiedzieć. Czy właśnie tak miał wyglądać nasz koniec? Nie dało się uratować tego uczucia?

- A co z twoim przyrzeczeniem? - wysyczałem. Byłem zdezorientowany, w mojej głowie panował chaos, dlatego też nie potrafiłem logicznie myśleć. - Nie masz zamiaru dotrzymać danego słowa?
Mężczyzna w odpowiedzi potrząsnął bezradnie głową na boki. Bał się mojej reakcji, gdyby miał możliwość, uniknąłby tej rozmowy. Jednak sumienie nie pozwoliło mu zniknąć bez pożegnania.

- To nie zależy ode mnie, Daehyun. Starałem się powstrzymać mojego ojca przed tą decyzją, ale on jest zbyt stanowczy. Nie zmieni zdania i jest gotowy przy użyciu siły zabrać mnie do stolicy.
Tupnąłem kilka razy nogą w miejscu, niczym małe dziecko, niemogące pogodzić się z faktem, że jego rodzic nie chce kupić mu upragnionej zabawki.

- Myślałem, że moje zdanie również się dla ciebie liczy - ruszyłem w stronę drzwi wyjściowych. - Nie zgadzam się na to, byś teraz wyjechał i mnie opuścił. Obiecałeś mi coś, więc okaż się na tyle lojalny, by tego nie spieprzyć.

Everdeen nie odpowiedział. Z goryczą wypisaną na twarzy wybiegłem z jego domu i zatopiłem się w mroku pochłaniającym miasto. Siarczysty deszcz odbijał się od asfaltu, a chłód jesiennego wieczoru spowodował pojawienie się gęsiej skórki na moim ciele. Louis wybiegł z domu i zawołał mnie. Ja jednak nie przestawałem przebierać nogami. Miałem ochotę wyrzucić mu prosto w twarz, że okazał się potworem i oszustem, jednak nie miałem sił ponownie z nim rozmawiać.

Przebiegając przez jezdnię, dostrzegłem jadące w moim kierunku z zawrotną prędkością auto, jednak w porę udało mi się je ominąć. Kilka sekund później wokoło dało się słyszeć pisk opon na śliskiej nawierzchni i huk, który kazał mi zatrzymać się i odwrócić za siebie. Moje źrenice rozszerzyły się na widok niewyraźnej sylwetki Louisa znajdującej się pod maską samochodu. Chłopak nie poruszał się, a jego klatka piersiowa się nie unosiła. Wstrzymałem oddech, z przerażaniem analizując zdarzenie, które właśnie miało miejsce.
Louis zginął na moich oczach. 

Tylko cisza jako zakończenie,
Jakbyśmy nigdy nie mieli szansy.
 
***

7 października

Przystanęliśmy tuż przed drzwiami mojego domu. Louis wydawał się trochę nieobecny, bez przerwy myślał nad czymś intensywnie, ale nie miałem odwagi zapytać się go, co trapi jego umysł. Wlepiłem wzrok w ziemię, gdy chłopak podszedł do mnie i na pożegnanie złożył pocałunek na moim czole, po czym odsunął się z zamiarem odejścia. Sumienie nie pozwalało mi odrzucić od siebie myśli, że coś jest nie tak. Przytłaczająca atmosfera między nami sprawiła, że strach potęgował moje obawy. Jednak nie miałem pojęcia, dlaczego właśnie to czułem.

- Lou - rzekłem i zacisnąłem palce na jego nadgarstku na tyle mocno, by ten nie zdołał się uwolnić. Chłopak ponownie podszedł do mnie, nie odrywając wzroku od mojego zagubionego spojrzenia.

- Coś się stało?
Chciałbym zapytać o to samo - pomyślałem, lecz nie wypowiedziałem tego na głos. Zamiast tego przyciągnąłem chłopaka bliżej siebie tak, że jego miarowy oddech stał się słyszalny dla moich uszu. Jedynym moim marzeniem było nasze szczęście, liczyła się tylko więź, łącząca nasze serca. Wszystko inne stanowiło dla mnie bezwartościowy przedmiot, który wystarczyłoby zgnieść i wyrzucić do kosza.

- Obiecasz mi coś?
Louis pokiwał twierdzącą głową i odparł:

- Co tylko zechcesz.
Powoli splotłem nasze dłonie i przyjrzałem się im uważnie. Nieraz przekonywałem siebie, że są one stworzone do wzajemnego dotyku, wręcz idealne - podobnie jak my. Taką bynajmniej pokładałem nadzieję.

- Obiecaj mi, że mnie nigdy nie opuścisz - skierowałem wzrok na jego ciemnozielone oczy, przepełnione szokiem wywołanym moją prośbą.- I zawsze będziemy razem, do końca naszego życia. Tylko tego pragnę. - Everdeen po raz kolejny pocałował mnie, tym razem w policzek, po czym ukrył mnie w silnym uścisku.

- Przyrzekam, kochanie - odparł stanowczo, a chwilę później odwrócił się i zniknął w ciemnościach ulicy. A ja, stojąc nieruchomo na żwirze z promiennym uśmiechem przyklejonym do twarzy, wiedziałem, że kocham go tak bardzo, że bez niego moje życie zostałoby pozbawione sensu.

Biegnij.
Ja zostanę tutaj,
Patrząc, jak znikasz.

***
2 listopada

Wzburzone fale piętrzyły się i atakowały ląd, który nie zdołał uniknąć nasilającego się natarcia. Wiatr przeczesywał silnymi podmuchami moje brązowe loki, które wirowały w powietrzu na wszystkie możliwe kierunki.  Zerknąłem w dół. Moje serce biło jak oszalałe, bałem się. Od dawna przymierzałem się do uczynienia tego, ale, mimo to, nie udało mi się powstrzymać myśli przed pojawiającymi się wątpliwościami. Podświadomie szukałem innego wyjścia z tej sytuacji. Niestety za każdym razem uświadamiałem sobie, że sam siebie oszukuję. Życie jest bezcenne, ale trwanie w świecie bez osoby, która stanowiła jego najważniejszą część, było udręką dla konającego serca.

Wziąłem ostatni, głęboki wdech i skoczyłem w zimną otchłań, która okryła mnie w momencie, kiedy moje ciało z impetem uderzyło o taflę wody. Kiedy jeszcze utrzymywałem się na powierzchni, uparcie spoglądałem na wysoki klif, na którym kilka sekund temu przebywałem. Miało to być moje ostatnie wspomnienie przed nieszczęśliwym zakończeniem.

Nie potrafiłem pływać. Już w dzieciństwie czułem niechęć do plaży i wody. Była więc to łatwa śmierć. Nie starałem się nawet poruszać kończynami, gdyż wiedziałem, że wysiłek i tak pójdzie na marne. Słona ciecz pochłonęła mnie, a ja, przymknąwszy oczy, dobrowolnie pozwoliłem, by prąd morski powoli kierował mnie ku dnu. Wytężyłem umysł, by przypomnieć sobie najpiękniejsze momenty mojej egzystencji: śmiech matki, wspólne rozrywki z moim ojcem, pierwszy pocałunek i wyznanie miłosne pochodzące z ust Louisa. Reasumując wszystkie te wspomnienia, pomyślałem, że żyłem dość szczęśliwie, cieszyłem się z każdej chwili spędzonej u boku ludzi, którzy znaczyli dla mnie najwięcej. Jednak nie żałowałem mojego czynu. Przekonywałem sam siebie, że dzięki temu będę bliżej Louisa. To właśnie ta myśl skłoniła mnie do popełnienia samobójstwa.

- Przestań, proszę.

Z moich oczu cisnęły łzy, które momentalnie zmieszały się z wodą. Nie uniosłem powiek. Jedyną reakcją na melodyjny głos Everdeena było pojawienie się uśmiechu na twarzy, bladej od zimna i braku tlenu. Przyszedłeś po mnie - pomyślałem, powoli tracąc łączność z rzeczywistością. Momentalnie poczułem, że coś napiera na moje plecy i pomaga mi wynurzyć się na powierzchnię.

- Walcz.

Moje serce przyspieszyło, a ja miałem wrażenie, że odzyskuję siły, choć ból w klatce piersiowej z powodu braku powietrza nie ustępował. Wykonałem chaotyczne ruchy nogami, by choć trochę wzbić się w górę. Czyjeś ręce nieustannie popychały mnie w kierunku lądu.

Musiałem żyć. Dla mojej matki, która, choć tego nie okazywała, kochała mnie najbardziej na świecie, oraz dla Louisa - kogoś, kto pomógł mi zmierzyć się z trudnościami i codziennie przyprawiał mnie o radosny uśmiech. Everdeen dotrzymał obietnicy. Był przy mnie przez te wszystkie dni, kiedy smutek i otępienie przejmowało kontrolę nad moim organizmem. Każdego dnia zmuszał się do spoglądania na moją twarz wykrzywioną żalem, obwiniając się za mój stan. Darzył mnie uczuciem, które nigdy nie wygaśnie.

Kochał mnie.

Z desperacją w oczach płynąłem w kierunku promieni słońca, odbijających się od tafli oceanu. Gwałtownie wynurzyłem się i łapczywie zaczerpnąłem powietrza, które wypełniło moje płuca, wdzięcznie ofiarując dalsze życie. Życie, które tak brutalnie zostało odebrane Louisowi.

Podejdź i spróbuj mnie zburzyć.
A ja powstanę z ziemi,
Niczym drapacz chmur!*

* W opowiadaniu zostały użyte fragmenty piosenki Demi Lovato - Skyscraper, dzięki której w 2011 roku zmniejszyła się liczba samobójstw popełnianych wśród nastolatków.

*chlip, chlip* znowu sobie popłakuje ;;